Nigdy nie pałałem miłością do produkcji w klimatach postapo
– odbiłem się od wszystkich produkcji, chyba tylko poza pierwszym
S.T.A.L.K.E.R.-em, a i on nie zdobył mojego serca. Jakiś czas temu kupiłem
sobie za punkty lojalnościowe w jednym ze sklepów internetowych Fallout: New
Vegas – i się rozczarowałem.
Dlatego, choć mocno sceptycznie, postanowiłem przetestować
Fallout 4 podczas ostatniego darmowego weekendu na STEAMie. Pierwsze wrażenie
było całkiem niezłe dzięki rozbudowanemu systemowi tworzenia postaci. Koniec
końców stworzyłem swoją bohaterkę - rudowłosą niewiastę imieniem Gwendoline
(czyli mój RPG-owy standard ;)) i zacząłem eksplorację jej domu. Poczułem się
ciut nieswojo, ale byłem zadowolony, że moja postać ma rodzinę – męża (któremu
zostawiłem niezmieniony wygląd, bo był całkiem niezły) oraz syna. I
robota-kamerdynera. Rzecz jasna, (choć pewnie ktoś mnie za to zje
;)) wpisałem sobie tgm i odjazd.
Widać, ze gra powstała na silniku, który napędzał Skyrima.
Te same drewniane animacje chodu i biegu (szczególnie kobiecych postaci… - spójrzcie
na poniższy filmik (jest mój, więc wybaczcie jakość :P)), ale, chyba, nieco
ulepszony lip-sync (a może to tylko moje wrażenie?).
Nie będę się dłużej nad tym rozwodził – gra mnie „kupiła”
swoim klimatem. Tak, pierwszy raz zobaczyłem strzelanko-RPG-a nie-fantasy,
który mnie wciągnął. Odstawiłem inne gry i przez 20 godzin (według licznika na
STEAMie) zwiedziłem całkiem sporo świata gry. Choć i tak większość tego czasu
spędziłem robiąc to, czego mi zawsze brakowało w Skyrim – rozbudowywałem
bazę(y). Nic nie poradzę – uwielbiam to :).
Spodobała mi się też fabuła – niby „klisza”, ale wreszcie
moja postać w grze Bethesdy ma jakąś przeszłość, rodzinę. Za to dialogi nieco
nie wyszły – choć i tak było lepiej niż się spodziewałem po tekstach w necie.
Nie mogę też czepiać się minigierek… Choć w zasadzie mogę
się przyczepić durnego hakowania – idiota, który to wymyślił powinien zostać
publicznie wybatożony. Choć, jak patrzyłem, w NV było to samo…
Zadziwiła mnie za to brutalność gry – nie grałem w
poprzednie części (pewnie było tak samo), ale widok odstrzelonej nogi czy ręki
albo głowy najpierw mnie zadziwił, potem zaciekawił a na końcu znudził (bo ileż
można?). Niemniej, pod tym względem jest lepiej niż w „miłym” Skyrim.
Ogólnie bawiłem się nieźle i gra mnie pozytywnie zaskoczyła
– spodziewałem się gniota nie z tej Ziemi, a zobaczyłem całkiem niezłą
„strzelankę” post-apo podlaną sosem RPG. Kończąc ten krótki wpis napiszę
jeszcze jedno – czekam na edycję GOTY (czy jak to tam nazwą). Oby wyszła jak
najszybciej :).
PS2020 - grę kupiłem i bardzo często ogrywam :). Szkoda, że Fallout 76 zrobili online'ówką...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz