sobota, 17 grudnia 2016

Wesołych świąt (feat. ankieta)

Ostatni wpis Anno Domini 2016 postanowiłem napisać bardzo krótki. Święta idą, Kevin znów będzie na Polsacie, więc nie ma sensu przedłużać.

Chciałbym jednak poprosić Was o wypełnienie krótkiej (naprawdę krótkiej, przysięgam J) ankiety dotyczącej funkcjonowania bloga.



Aby tradycji stało się zadość – życzę Wam spokojnych, ciepłych (choć śnieg by się przydał ;)), rodzinnych i „growych” Świąt Bożego Narodzenia oraz wystrzałowego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku 2017.

Do zobaczenia w drugiej połowie stycznia :).


sobota, 10 grudnia 2016

Co z tymi DLC-kami?

Ostatni Czarny Piątek był dla mnie czasem żniw. Kupiłem całe dwie gry, a konkretniej DLC do tych, które już mam. I coś mnie przy okazji tknęło.

UWAGA! Dawno nie marudziłem, więc najwyższy czas to nadrobić ;).

Czemu właściwie służą płatne DLC? Oczywiście, chodzi o zarobek dla firm. Ale czy muszą być tak drogie? Rozumiem dodatki typu Serca z kamienia, które zawierają wiele godzin rozgrywki itd. Bardziej zastanawia mnie taki Intruz do DA: Inkwizycji.

Jeśli ktoś nie wie to w największym skrócie jest to… zakończenie gry. Akcja toczy się dwa lata po ostatnim bossie i zamyka kilka wątków. To trochę tak, jakby szóstą część Harry’ego Pottera zakończyć zaraz po [spoiler alert!] śmierci Dumbledore’a i potem kazać sobie dopłacać za możliwość poznania zakończenia. Co za bezsens.

Szczególnie, że sama podstawkę kupiłem za jakieś 45 złotych z rok temu a teraz GOTY za kilka złotych więcej. Co gorsza – gdybym wcześniej kupił edycję o innej nazwie (tez ktoś nawymyślał…) to na każde DLC z osobna musiałbym wydać… tyle co na wspomnianą edycję. I to w tej samej promocji? Quo vadis, granżo?

Drugi zakup odkładałem „na kiedyś” już od jakiegoś czasu. Chodzi o pierwszy (bo nie wątpię, że będzie ich więcej) dodatek do Heoresa VII. Podstawkę kupiłem w zeszłe Święta i niedawno, całkiem przypadkiem, odkryłem „szary” zamek – Fortecę – dla mnie niedostępny, ale irytujący faktem, że na mapie zaczęły pojawiać się stworzenia z dodatku (w tym niesławny Chomik Bojowy ;)) pomimo faktu, iż takowego nie posiadałem. A czemu ni – zapytacie. Otóż kosztował tyle co podstawka! Szczęśliwie udało mi się go kupić bardzo tanio, ale nie o to mi chodzi w tym wpisie.

Bo o ile rozumiem, że developerzy muszą na czymś zarabiać. Ale czemu w takim razie nie zaczną wydawać swoich gier w odcinkach, jak jakieś seriale?


Oh, wait…

sobota, 3 grudnia 2016

[TopFool] Organizacji z gier, do których nikt nie powinien chcieć się dołączyć!

Miejsce 5
Groove Street Gang

No serio – ubrani n zielono gangsterzy, których jedynym przeznaczeniem jest usługiwać (czyt. z uśmiechem na ustach iść na rzeź) jakiemuś niezbyt rozgarniętemu gościowi, którego całe lata nie było na dzielni? No bez jaj!

Miejsce 4
Rooks

To samo, co wyżej, tylko w XIX wieku. I zamiast jednego przygłupiego przywódcy jest dwójka. Jedno z nich to niby fajna laseczka, ale ma wredny charakter. Zupełnie jak jej brat, który z kolei myśli tylko o rozwałkach.

Tu również każdy członek gangu traktowany jest jak mięso armatnie. I jeszcze te zielone stroje. Unikać!

Miejsce 3
Mroczne Bractwo

Cisi zabójcy odziani w lekkie zbroje lub szaty z pomocą sztyletów zabijają nic nie podejrzewające ofiary. Wygląda to na doskonałe miejsce dla elfach lub ludzkich skrytobójców.

Dopóki do organizacji nie zostanie przyjęty wielki ork z dwuręcznym toporem większym od przeciętnego Khajiita i w ciężkiej zbroi, który ma w sobie tyle finezji co smok w czasie ataku na Dawnstar. Przywódcy są też, lekko mówiąc, debilami przyjmując do mega tajnej i nielegalnej organizacji kogoś, kto zabił schorowaną i starą kobietę w jakimś sierocińcu. Patologia!

Miejsce 2
Mafia

Eleganckie garnitury, piękne samochody i szybkie kobiety – tego właśnie nie dostaniesz od mafii, bo szef woli faworyzować nowego oszołoma, który dopiero co był taksówkarzem i najprawdopodobniej nie ma jaj by kogoś zabić. A ty… no cóż, siedź sobie w restauracji, zajadaj spaghetti i czekaj aż ktoś cię wreszcie zauważy. Nigdy to się nie stanie, uwierz mi – wszystkie twoje obowiązki przejmie ten „nowy”, bo i czemu nie?

Miejsce 1
Inkwizycja

Banda imbecyli, którzy ślepo poszli za osobą, której świeci się ręka. Czy trzeba innej rekomendacji, by pójść gdzie indziej?


A Wy – do której organizacji z gier odradzalibyście się dołączyć?

sobota, 26 listopada 2016

Mordercy wychodzą z ekranu!

Z pozoru niewinny nastolatek nagle zamienia się w maszynę do zabijania. Nikt niczego nie podejrzewa i nagle dochodzi do rozlewu krwi. Czy takim tragediom można zapobiec?

Spokojna wieś, wielka tragedia

Kupścikowo Dolne to spokojna miejscowość w województwie Chuwijakim. Cisza i senność tego miejsca zostały brutalnie pogwałcone 31 lutego tego roku, gdy 15-letni Lucek Sz. pobił na śmierć swojego kolegę z klasy – Damiana Ręczyciela.

- To był całkiem normalny chłopak – wspomina Damiana jego wychowawca, Dariusz Ślepy. – Nie przypominam sobie, żebym widział jakąkolwiek bójkę z jego udziałem – dodaje szybko.

Zapytany o Lucka odpowiada – Nigdy nie widziałem, by działa mu się krzywda w szkole.

Znajomi mordercy ze szkoły potwierdzają to zdanie:

- Był zawsze bardzo miły. Ukrywał nawet te siniaki, które mu nabijaliśmy – stwierdza jeden z jego kolegów ukrywając pod kurtką nóż sprężynowy, który używany jest to obierania ziemniaków.
- Jako pierwszy w naszej klasie miał komputer – zauważa jego koleżanka trzymając w dłoni dopalacz.

Na ten właśnie aspekt zwrócił uwagę szkolny spycholog, mgr Karolina Retynka:

- Rozmawiałam nieraz z tym chłopakiem. Dużo grał w arcybrutalne gry, o których się teraz sporo mówi w mediach.

Czy te produkcje mogły wywołać u niego agresję?

- Owszem – odpowiada mgr K. Retynka. – Agresja powstała wraz z grami komputerowymi.

Sytuacja rodzinna

Rodzina Sz. znana jest w miasteczku jako spokojna i bogobojna. Ojciec Lucka był żołnierzem a matka zawsze pracowała w domu. Sąsiedzi są zgodni:

- To dobra rodzina. Zawsze się ukłonią i pogadają. Pan Sz. jest nawet tak miły, ze gdy tłucze żonę i syna to zawsze zamyka okna, by nam nie przeszkadzać – mówi pan Marchewka, sąsiad rodziny Sz.

Niestety, rodzice Lucka odmówili komentarza. Prawdopodobnie nie chcą by wiązano ich z takim zwyrodnialcem.

Udało się natomiast przekonać do krótkiej rozmowy matkę zamordowanego brutalnie nastolatka – Darię.

- Mój syn był taki zaradny. Odkąd skończył 13 lat przynosił pieniądze do domu. Kochał też przyrodę. W pokoju hoduje takie ładnie pachnące zielone liście.

Ojciec, ze względu na osobistą tragedię, odmówił rozmowy na temat syna.

Zabójcze gry

Na komputerze Lucka Sz. policja zabezpieczyła wiele gier o tematyce zabijania i okaleczania, przede wszystkim MeinKampferStrike oraz Forming Simulator.

Zdaniem Daniela Ebila z „Cock walking around me” - fundacji wspierającej spychologów – tego typu gry powodują przemoc, satanizm i trzęsienia ziemi.

- Znane są przypadki, gdy młody człowiek najpierw gra w ultrarealistyczną grę, a potem zaczyna mordować, rabować i gwałcić.

Po czym dodaje: - Czytałem kiedyś o takiej grze. Nazywała się Dead Race. Po zagraniu w nią wielu młodych ludzi zaczęła się zabijać.


Na ilustracji - jedna z najkrwawszych i najpopularniejszych obecnie gier – Dead Race.

Powstaje jednak pytanie - czy brutalne gry komputerowe zmusiły Lucka Sz. do zabicia kolegi?

- To nie jest wykluczone – zauważa mgr Retynka wypalając papierosa. – Gry komputerowe są najgorszą rzeczą wymyśloną w XXI wieku. Te krwawe produkcje zmuszają młodego człowieka do popełniania czynów, jakie widzą na ekranie. A oni posłusznie je wykonują.

Czy takich tragedii da się uniknąć?

- Można, o ile gry komputerowe zostaną całkowicie zakazane – zauważa D. Ebil. – Jest to jedyny sposób.

Podobne zdanie ma mgr Retynka:

- Myślę, że należy zniszczyć wszystkie komputery w Polsce.

O to samo zapytaliśmy znanego jutjubera, który jednak pragnie zachować anonimowość:

- Gry nie są, k…, żadnym problemem.

- Dobitnie pokazuje to, jak funkcjonuje środowisko graczy – komentuje Ebil i zapowiada, że jeszcze w tym roku złoży do sejmu wniosek o zakaz handlu grami wideo.


- Oby nigdy więcej nie doszło do takiej tragedii – kwituje swoją wypowiedź Ślepy stając tyłem do uczniów przygotowujących się na szkolnym korytarzu do sztuki „Fight Club”.

PS. Powyższy wpis powstał dzięki zaangażowaniu forumowiczów (szczególnie nerf0, który mnie przyzwał ;)) w ten temat na Forum Actionum. Oraz dzięki „kolejnej medialnej tragedii”.

sobota, 19 listopada 2016

Ultra-Mega-Hiper lista gier zakazanych



Wpis numer 150 wymaga czegoś specjalnego. Oto (prawdopodobnie…) Ostateczna Lista Gier Zakazanych stworzona przez Małgorzatę Więczkowską w 2009 roku (link na dole) – „Lista gier komputerowych, w których występują elementy demoniczne nawiązujące do okultyzmu i satanizmu”.

Lista jest wyjątkowa, bo zawiera 195 pozycji! Czyli więcej niż jakakolwiek wcześniej! A na niej same nowości, oczywiście. Przecież gdyby było inaczej to nie wrzucałbym tej listy na bloga, prawda? :D

Dobra rada – nie czytać od razu – polecam podzielić sobie lekturę niniejszego wpisu na części.

Jesteście gotowi? Wiedzcie, że w im więcej z tych gier graliście, tym głębiej traficie do Piekła.

Jako, że poniższy wpis jest technicznie jednym wielkim cytatem, wszystkie moje komentarze znajdą się w takich nawiasach {} i zostaną zaznaczone na czerwono (czyli tak, jak zawsze przy takich okazjach ;)).

Gotowi?

1.Abomination {ktoś zna? Wiem tylko, że jest to produkcja z 1999 roku}
2.Abuse {1995 :O I wszystko jasne}
3.Alien Breed {1993}
4.Alien Breed 3D {nie stwierdzono istnienia takowej…}
5.Alien Breed Tower {w 1994 wydano AB: Tower Assault, ale czy o to chodzi?}
6.Assault {acha, jednak o to :D +1 do gier :P}
7.Alien Carnage {1993}
8.Alien vs. Predator {ok, 2000 rok, ale gdzie „dwójka”?}
9.Anvil of Dawn {1995}10. Areatera: Mroczne bractwo {nie ma takiej gry. Istniała Arcatera, ale to chyba co innego :P}
11. Assassion {co? ktoś ma jakiś pomysł? Nie, tu nie ma literówki – tak jest na liście}
12. Azrael’s Tear {1996}
13. Baldur’s gate
14. Baldur’s gate II
15. Baldur’s Gate – Dodatki {a to co? Dodatki do której części?}
16. Banshee {no idea}
17. Barbarian {co? znalazłem, że gra z 2002 roku, ale słyszał ktoś o niej?}
18. Battle Arena Toshinden {1995 – słyszał ktoś o niej?}
19. Battle Beast {nie mam pojęcia co to…}
20. Blair Witch
21. Blood {1997}
22. Blood & Magic {1996}
23. Blood II {1998}
24. Brides of Dracula {1992! I to jeszcze na C64! To dopiero znana wszystkim nówka! Kto grał – ręka do góry? :D}
25. Brigandine
26. Carmagedon
27. Carmagedon II {a jakżeby inaczej – tylko gdzie się podział TDR, a?}
28. Crusader: No mercy {gra została anulowana, więc co tu robi?}
29. Crusader: No regret {1996}
30. Crusader: No remorse {1995 – niedawno była na Origin za darmo, ale w 2009 kto ją pamiętał?}
31. Crusaders of Might & Magic
32. Crystals of Arborea {o w… 1990! Ta gra ma tyle samo lat co ja! Kto ja znał/pamiętał w 2009?}
33. Cybermage {1995}
34. Darklands {1992...}
35. Dark Reign {1997}
36. Dark Vengeance {1998}
37. Deadalus Encounter {Daedalus… 1995, przygodówka}
38. Demon Blue {1992}
39. Denice Rise of the Ku tan {Demise: Rise of the Ku'tanu, 1999}
40. Descent
41. Descent 2
42. Descent I
43. Descent II {ciekawy sposób na wydłużenie listy :D. Podać dwa razy te same gry, ale z różnym zapisem cyfr :D genialne!}
44. Descent III
45. Derturap Dungeon {Deathtrap Dungeon, 1998}
46. Devil Dice
47. Diablo
48. Diablo {ta gra jest tak satanistyczna, że zajmuje dwie pozycje :D}
49. Diablo Hellfire
50. Diablo II {a gdzie w takim razie dodatek Lord of Destruction, a?}
51. Dominus {hmm… jedyny Dominus, jakiego znalazłem to Dominus Online – gra, która nigdy nie powstała J}
52. Doom I {1993}
53. Doom II {czyli “trójka” nie była satanistyczna? Hurra! :D}
54. Dracula
55. Dragonstone {1995}
56. Druid {1986! Nawet nie wiem, jak to skomentować…}
57. Duke Nukem 3D
58. Dungeon Keeper
59. Dungeon Keeper 2
60. Dungeon Master
61. Dungeon Master II
62. Dugeons & Dragons {kolejna literówka… o dacie nawet nie wspomnę}
63. Epic {nie mam pojęcia co to…}
64. Eradicator {1996}
65. Fantasy General {jw}
66. Faust {1999, a książka Goethego też była satanistyczna i trzeba jej zakazać? :D}
67. Franko
68. Franko {kolejny podwójne miejsce ma. No, no, no J; 1994}
69. FX Fighter {1995}
70. Gabriel Knight {1993}
71. Gender Wars {1996}
72. Get Medieval {pamiętam tę grę :D Z tego, co sobie przypominam walczyło się tam z diablikami i czym tam jeszcze}
73. Gift {czy to nie było o takim małym diabliku? No tak – wszystko jasne…}
74. GTA {to chyba oczywiste, nie?}
75. GTA 2 {Ni grzyba nie mogę sobie przypomnieć satanizmu w GTA 2 – były odjechane misje, ale zaraz okultyzm? I gdzie są pozostałe części?}
76. Half-life {???}
77. Hammer of the gods {1994}
78. Hell {nie wiem co to – bo to chyba nie to z 2014 ;)}
79. Heretic
80. Heretic II
81. Heroes of Might & Magic Dodatki {a to co za twór? Dodatki do którego HoMM?}
82. Heroes of Might & Magic I {1995}
83. Heroes of Might & Magic II
84. Heroes of Might & Magic III {o, to moja ulubiona czwórka jest dobra? I piątka też? Hurra :D!}
85. Heroe’s Quest {nie wiem co to…}
86. Hexen {1995}87. Hexen II
88. Heewind dale {Hę? Co to za gra? Słyszałem o Icewind Dale, ale ten tytuł tego nie przypomina}
89. Inferno {1994}
90. Inferno – Special Edition
91. Infinite Worlds {nie mam pojęcia co to…}
92. Invictus {Google podało mi, że to nazwa… węgierskiego producenta gier O.o}
93. Iron blood {1996 – na DOS-a!}
94. King’s Quest {1984! Te gry robią się coraz starsze!}
95. Kingdom {ok, albo Autorka miała kryształową kulę albo ta gra ma jakiś dalszy tytuł – jedyne Kingdom, jakie znalazłem, to gra na Androida z 2015}
96. Kingdom of Magic {Kingdom O' Magic, 1996}
97. Kingdom under fire {2001, niech będzie J}
98. Lands of Lore {1993}
99. Lands of Lore II {1997, i wcale się tak nie nazywała J}
100.Lands of Lore III {1999}101.Legacy of Kain
102.Litil Devil {Litil Divil, 1993}
103.Lords of Magic {1997}
104.Lords of Midnight {1995 – najpóźniejsza, na MS-DOS}
105.Magic & Mayhem {wreszcie coś nowszego – 2001}
106.Magic Carpel {co?}
107.Magic Carpel II {co??}
108.Magic Carpel: Hidden Worlds {co??? chyba Magic Carpet ;)}
109.MDK
110.MDK II {???}
111.Metal Mutant {1991}
112.Might Magic {chyba Might & Magic; 1986}113.Might Magic I {to co innego, niż to wyżej?}
114.Might Magic II {tak się wydłuża listę :D}
115.Might Magic III
116.Might Magic IV
117.Might Magic V
118.Might Magic VI
119.Might Magic VII
120.Might Magic VIII {„dziewiątka” nie była satanistyczna, pamiętajcie ;)}
121.Mortal Kombat
122.Mortal Kombat II
123.Mortal Kombat III
124.Mortal Kombat IV
125.Mortal Kombat Ultimate {ermm... chyba chodzi o ulepszoną wersję „trójki”}
126.Nox
127.Nude Raider {chyba Autorka nie wie czym różnią się mody od gier – przydałoby się douczyć}
128.Panic in the Park {1995}129.Phantasmagoria {jw.}130.Poltergeist {nie mam pojęcia co to…}
131.Prawo Krwi {1995}
132.Prey
133.Primal Range {padłem przy tym tytule  JPierwotny Zasięg :D; Primal Rage; 1994}
134.Quake
135.Quake {kolejny podwójny na liście J}
136.Quake II
137.Quake III
138.Quake III {o, ten też podwójny J}
139.Quarantine {1994}140.Rage {1996}141.Rage of Mages {1998; I gdzie jest w takim razie “dwójka” z 1999?}142.Realms of the haunting {1997}143.Readline {Redline – różnica niewielka :P}
144.Ring Cycle {1996}
145.Riuns {??? Ruins?}
146.Road Rash {1991… gdzie tu okultyzm?}
147.Road Warrior {chodzi o dwójkę Mad Maxa?}
148.Roadkill
149.Rune
150.Seventh Sword of Mendor {??????}
shadow Warrior {o, a ta gra nie dostała numerka – jest aż tak satanistyczna?}
151.Simon the Sorcerer
152.Simon the Sorcerer 2 {ej, rozumiem magia, ale Simona bardzo kiedyś lubiłem J}
153.Skeleton Crew
154.Storm Master
155.Street fighter
156.Street fighter 2
157.Super street fighter 2
158.Super street fighter 2 turbo
159.Tackwondo Master {????? Może chodziło o Taekwondo? Nie mam pojęcia…}
160.Tibia {a jakże :D}
161.The Sims: światowe życie {pozostałe części nie były satanistyczne? Dlaczego akurat ta? Ktoś zna i mi powie? :)}
162.Thunderscape {1995}
163.Torment {nie mam pojęcia co to za gra… Planescape: Torment?}
164.Total Distortion {1995}
165.Ultima
166.Ultra Vortex {pozostałe części Ultimy, jak rozumiem, są ok?}
167.Unreal {tylko „jedynka”? Kurde, jestem satanistą L}
168.Vampire The masqerade – Redemption {pozostałe części są dobre, warto wiedzieć}
169.Virtua fighter {???}170.Virtuoso {1994}
171.Voyeur {1993 – na angielskiej Wikipedii przeczytałem, że gra była przygodówką z „prawdziwymi” aktorami, a jedyna kontrowersja była związana ze scenami seksu i nagością. Satanizmu nie stwierdzono (przynajmniej nie ma takiej informacji)}
172.Voyeur II {1996}
173.Warcraft
174.Warcraft II
175.Warcraft III {Super! World of Warcraft jest więc bezpieczną grą J}
176.Warlords
177.Warlords Battleery {Battlecry; 1999}
178.Warlords II
179.Warlords III {to ta sama seria? Powinno być więc Warlords Battlevry III}
180.Witchaven {1995}
181.Witchaven II
182.Wizardry I {1981!}
183.Wizardry II
184.Wizardry III
185.Wizardry IV
186.Wizardry Nemezis {Autorka dobrze kombinowała, że to ta sama seria, ale tytuł brzmi Nemesis: The Wizardry Adventure i powinna znaleźć się po „siódemce”}
187.Wizardry V
188.Wizardry VI
189.Wizardry VII
190.Wizardry VIII
191.Wizard’s Crown {1985}
192.Worms I {ostrzeliwujące się dżdżownice to też satanizm i okultyzm???}
193.Worms II {chodzi o Armageddon?}
194.Worms III {czy to mój ulubiony World Party?}195.Zephyr {chodzi o Zephyr: Rise of the Elementals? Przynajmniej 2009…}

Uff… to była długa lista, nie sądzicie? Ale i tak ni jest pełna. Jak Autorka wytłumaczy brak Harry’ego Pottera? Jak mogła zapomnieć o tak ważnym źródle zła wszelakiego? Tak samo zdziwił mnie brak Pokemonów. Cóż za niedbalstwo!

Zastanawia mnie też brak Wiedźmina – a może to przejaw patriotyzmu? :D Gothic też, jak widać jest bezpieczny, tak samo jak seria The Elder Scrolls.

Więc jest w co grać bezpiecznie J.


Obiecany link http://www.nowa.edukacjamedialna.pl/download.php?view.28

sobota, 12 listopada 2016

Broni, którą chciałbym mieć w realnym świecie!

Miejsce 5 
Miecz świetlny

Super sprawa – poręczna rękojeść, wysuwane ostrze i nowoczesny design. Każdy chciałby coś takiego mieć. Fakt, trzeba mieć wyszkolenie, ale jak już się będzie miało to… można sobie pokroić chleb i zrobić od razu tosty!

Wadą niewątpliwie jest możliwość przypadkowego odwrócenia miecza nie tą stroną, co obrazuje poniża ilustracja:



Miejsce 4 
Frostmourn

Potężna broń dzierżona przez Króla Lisza jest bez wątpienia najciekawszym artefaktem w całym uniwersum Warcrafta. Zimna stal z wyrytymi runami zawsze bardzo mi się podobała – nawet szkoda mi było, że [spoiler alert!] broń zostaje zniszczona.

Jedyną wadą jest konieczność zabijania i wysysania dusz innych istot. No, do tego może dojść też ojcobójstwo (vide Arthas).

Miejsce 3 
Ukryte ostrze

Kolejna poręczna – a nawet podręczna – broń, z której chciałbym móc korzystać. Fakt, nie przydaje się zbyt często, ale mimo wszystko dobrze mieć jakiegoś asa w rękawie.

Wady? Trzeba uważać na palce…

Miejsce 2 
Ognisty miecz

Broń równie poręczna co miecz świetlny, ale ma dodatkowe zastosowanie – można sobie na nim przypiec kiełbaskę. Czyli nie trzeba będzie rozpalać ogniska itd. – wystarczy położyć miecz w bezpiecznym miejscu i można się ogrzewać do woli.

Wada – lepiej nie trzymać tego w domu… Grozi pożarem, a żadna firma ubezpieczeniowa nie zapłaci za pożar wywołany mieczem…

Miejsce 1 
Piecemaker

Chyba najpotężniejsza broń w tym zestawieniu. W końcu to broń oblężnicza. Niemniej, jej siła jest wystarczająco duża, by nie trzeba się już było niczym innym martwić.

Oczywistą wadą jest konieczność posiadania trolla na podorędziu. Ale to chyba niska cena, nie?

A Wy – jaką broń chcielibyście mieć w rzeczywistości?


PS. Ten wpis jest 149. na moim blogu J. Za tydzień spodziewajcie się czegoś specjalnego J.

sobota, 5 listopada 2016

Quest accepted

Pisałem już o złych NPC-ach. Był też wpis o neutralnych. Czas więc na najbardziej lubianych przez graczy – czyli tzw. questgiverów.

Jako bohater musimy zarabiać, rozwijać się i zbroić, by pokonać Zło. A co taki NPC ma co do roboty? Ot, łazi sobie bez celu po świecie lub siedzi na tyłku w jakimś miejscu i czeka.

I czeka.

I wciąż czeka.

Aż wreszcie, pewnego dnia, podejdzie do niego zupełnie obcy mu człowiek, któremu będzie można zlecić zadanie. O ile zrozumiała jest prośba o pomoc w zebraniu plonów (choć nie do końca, bo questgiver zwykle ma sporo pomocników do tego) czy znalezieniu jakiegoś arcyrzadkiego minerału, tak bez sensu jest prośba o obicie komuś twarzy, morderstwa albo znalezieniu Bezcennego Pierścienia, który ma wartość sentymentalną dla NPC, ale jego koszt w złocie jest bardzo wysoki. Albo broni o takich statsach, że bohater nie prędko się z nią rozstanie. Pomijam tu oczywiście sytuację, gdy NPC dał wcześniej ogłoszenie.

Ta ufność to w sumie jeszcze nic. Bohater skinie głową, obieca znaleźć/zdobyć/pobić/zabić kogoś… I tyle. Questgiver łazi i czeka na powrót Bohatera. A ten zapomina o zadaniu, bo akurat polazł farmić zupełnie zbędne mu kwiatki albo robi inne rzeczy. A cierpliwy questgiver nawet słowem nie powie, gdy mija Bohatera. Nie, bo przecież ten chłystek, który jeszcze niedawno biegał w jakiś szmatach a teraz jest Zbawcą Ludzkości, na pewno pamięta, by przynieść dwa żółte kwiatki rosnące po drugiej stronie świata. Albo zabije tego potwora co terroryzuje całą okolicę.

Dziwna jest także sytuacja, gdy questgiver nie reaguje, gdy mija go Bohater mający przy pasie Miecz Rodowy, należący do zleceniodawcy. To trochę głupie, że cierpliwie sobie czeka aż Bohater znajdzie sobie coś lepszego i odda przedmiot prawowitemu właścicielowi.

Równie dziwni są NPC dający zadania dotyczące głównego wątku. Bohater musi zabić Arcyzłego Demona z Piekieł, Który Chce Zniszczyć Świat, questgiver nie dość, że nie ruszy swojego tyłka z miejsca to jeszcze czeka sobie aż Bohater wróci.

I choć wokół szaleje Zło to przecież nie ma pośpiechu. Minie rok-dwa? Questgiver nigdy nie będzie poganiał Bohatera. „Trudno, poczekamy aż Bohater skończy zabijać szczury dla przyjemności” – pewnie tak sobie myślą.

Szczególnie durne jest zachowanie wszelkiej maści władców w tej kwestii. Ofiarują Bohaterowi hojną nagrodę i wieczna chwałę za wykonanie ich zlecenia a potem cierpliwie czekają aż PC je wykona. No serio – nie mają szpiegów, którzy donieśliby im, że zamiast szukać zaginionej następczyni tronu Bohater łazi od wiochy do wiochy wykonując zadania dla okolicznych chłopów? Czy są tak głupi, że nie ufają swoim agentom. Albo, co równie prawdopodobne, ci agenci też są do d….

Inna sprawa, że questgiver też bywa irytujący dla Bohatera. Zziajany, ranny, ledwie żywy (czasem nawet po kilku loadach) PC przybywa do zleceniodawcy i z bólem serca oddaje mu Miecz +200. Albo wraca z informacją o zniszczeniu frakcji zagrażającej całej krainie (vide Mroczne Bractwo w Skyrim). I co dostaje w zamian? Trochę doświadczenia, garść miedziaków i jakiś bezsensowny bonus. I tyle. Bohater zrobił swoje, Bohater może odejść.

Co ciekawe, jeśli w przypływie wściekłości Bohater zaatakuje questgivera może się okazać, że wypasiona broń tajemniczo zniknęła. Taki żarcik zleceniodawcy, by nie było zbyt dobrze Bohaterowi. Nie wspominając już, że straży się to nie spodoba.



A Wy co sądzicie o inteligencji questgiverów? I którego najbardziej nienawidzicie? J

sobota, 29 października 2016

PeCe mastah rejs!

Yyy przez gópie plejstejszyny i x-klocki yyy gry majom gorszom grafikem i wymagania s kosmosu! Ale twurcy wolom konsole bo gry som drogie i hajs się zgadza. Ale ja se moge ściągnonć emulator i grać w co kce!

PC mastah rejs!



Dobra, gimbaza na bok (uwaga! Produkt będzie zawierał memy, ale nigdy ich dużo nie było na blogu, więc je tu powrzucam na chama, żeby było bardziej kolorowo, bo jestem leniwy :P). Temat wojny platformowej (czyli w zasadzie konsole vs PC) powrócił przy okazji zapowiedzi gry Red Dead Redemption 2 i faktu, że nie pojawi się ona na blaszakach.



I choć jestem graczem posiadającym tylko PC (choć od jakiegoś roku mam tez Androida) nie czuję się jakoś strasznie źle z tego powodu. Zanim jednak niektórzy z Was przypomną mi, że jakieś trzy lata temu „płakałem” z powodu braku premiery GTA V powiem tak: uważam, że o ile brak serii GTA na „kompach” to grzech, tak o konsolowy exclusive (jakim jest RDR) nie ma co się kłócić. W God of War też nigdy nie zagram i co z tego? Byle R* kontynuował tworzenie GTA na PC i będzie gitara J.



Rozśmiesza mnie jednak ta „wojenka” toczona na fanpejdżach, forach, stronach internetowych i czym tam jeszcze poświęconym grom. Bo serio – czy to wina konsolowców i konsol, że gra wychodzi tylko na ich platformy.

Więc wstydźcie się „pececiarze” i nie obrażajcie innych graczy tylko za to, że grają na czymś innym.

(nie) Obrażajcie twórców, że nie chcą tworzyć gier na naszą platformę!



Za to wszyscy tacy jak ja – czyli grający tylko na PC – powinni pamiętać, że my możemy grać w WoWa, strategie, modyfikacje, Skyrim Full HD od jakiegoś roku i nieco tańsze gry (w tym tanie serie).

Nie to, co ten konsolowy plebs.



sobota, 22 października 2016

Kącik muzyczny

Kilka lat temu niejaki Smuggler napisał, że ma „pierwszy stopień muzykalności”, czyli „odróżnia kiedy nie grają, a kiedy nie grają”. Nieco rozwinąłem tę myśl i uważam, że mam drugi stopień – odróżniam czy mi się utwór podoba czy nie :).

Wiadomo – de gustibus nihil nisi bene  de gustibus non est disputandum, lecz w niniejszym wpisie chciałbym napisać o muzyce, której ostatnio słucham najczęściej, niezależnie od tego, co robię. Rzuciłem więc okiem na swoją playlistę na telefonie i co widzę?

99% to utwory z gier!

Nawet teraz, pisząc ten wpis, z głośników płynie muzyka z Dragon Age: Inkwizycja. I to w dodatku nie w wersji oryginalnej – angielskiej – a w wersji francuskiej.

Dlaczego akurat w tym języku? Powody są dwa: uczę się aktualnie francuskiego oraz fakt, że w tym języku brzmi to dużo lepiej.

Dla porównania:




I co sądzicie? Francuski > angielski, nie? :P

Astra*ując jednak od mojej listy odtwarzania - sięgnąłem pamięcią do pierwszej muzyki, która mi się w grach podobała i przypomniałem sobie najlepsze, moim zdaniem, radio w historii serii GTA – pochodzące z „trójki” Game FM. Pamiętam, ze zawsze, ale to zawsze je włączałem.

Fakt, w nowszych częściach radio stało się bardziej rozbudowane (ach ta reklama wyborcza z GTA V :D) i pełne znanych utworów, ale w tamtych czasach było to, dla mnie, coś genialnego.

Dodatkowo:


  
Podobnie, jest w przypadku pierwszej Mafii. Wiem, że niedawno wyszła „trójka” (jeszcze nie grałem – chyba poczekam aż stanieje), a ja wciąż lubię wracać do pierwszej części (mam save ze zrobionym wątkiem głównym) i jeździć bez celu po całym mieście słuchając muzyki każdej z dzielnic.

Wracając jednak do playlisty, wymienić mogę jeszcze sporo utworów z gier: choćby genialne „Ave Maria” z Hitman: Blood Money (wciąż jedyny utwór po niemiecku, którego słucham :D). Do tego utwór z Przystani z piątego Heroesa, "Dragonborn" i "Sovngard" z soundtracku Skyrima. Oraz "Lament of the Highborne" z World of Warcraft. Oczywiście, nie zapomniałem o polskim akcencie, czyli „Wilczej zamieci” (a raczej jej francuskiej  angielskiej wersji :))  z Wiedźmina 3.

Swoją drogą, niebawem w supermarketach będą grać utwory bożonarodzeniowe, więc i dla „Bóg się rodzi” znajdzie się miejsce… zupełnie jak w Civilization V podczas gry Polską :). (wprawdzie nie ma go na mojej „codziennej” liście, ale jest przy Świątecznych).

Do czego zmierzam – wynajdując w swojej playliście i głowie utwory z gier uświadomiłem sobie jak mało zwraca się uwagę na ten „szczegół”. Bo jak wygląda udźwiękowienie „gier” w niektórych filmach? Bziiuuu-pcium!-piuuu. I taki obraz gier powstaje w świadomości nie-graczy i „naukowców”.

A szkoda, bo akurat pod tym względem gry już dawno dorównały filmom.


Jeszcze pytanie do Was – jakie macie ulubione utwory z gier?

sobota, 15 października 2016

Dziennik Nathana Paula Chestertona

Dzień 1

Wreszcie wyprowadziłem się ze swojej wioski. Duże miasto to duże możliwości. Fakt, mieszkam w jakiejś klitce, ale jutro mam rozmowę o pracę. Będę operatorem śmieciarki. Zawsze coś, na początek. A tymczasem obejrzę TV.

Dzień 2

Zniszczenie, pościgi, wybuchy, krew, akcja! I to wszystko widziałem zanim w ogóle wyszedłem z mojej dzielnicy! Jaki tu jest poziom przestępczości? Może niezbyt wysoki, bo w życiu nie widziałem tylu policjantów. Na szczęście widziałem jak gliny zatrzymały tego szaleńca – w końcu kto normalny biega z bazooką?

Dzień 4

Mój pierwszy dzień pracy minął nadzwyczaj spokojnie. Jeżdżę z dwoma kolesiami po mieście. I tyle. Nic więcej – to miasto nie generuje żadnych śmieci. To w sumie dobrze – płacą mi praktycznie za nic.

Dzień 5

Co tu się ku*** dzieje??? Dzisiaj go widziałem – tego świra! Najpierw myślałem, że to ten towar, który wczoraj… nie ważne. Ale nie! Ten facet normalnie jeździł po mieście – a jaka ma wypasioną furę! Potem wszędzie widziałem ten sam model, więc chyba pół miasta sobie kupiło.

Dziwne, że tylko jego egzemplarz miał wybitą lewą szybę.

Dzień 8

Ale rzeźnia! Znowu była strzelanina i znowu to ten sam gość! Ale co tu się działo… czołgi, śmigłowce, wszędzie trupy. Widziałem jakiegoś potrąconego faceta, więc wezwałem karetkę. Przyjechali, rozjechali go i zajęli się policjantem z przestrzeloną czachą. Widać, jak traktują zwykłych obywateli, konowały. Przynajmniej go uratowali – wpakowali go do karetki i pojechali potrącając jeszcze trzy osoby.

Dzień 9

Świr nadal ucieka. Co za beznadzieje władze są w tym mieście! Czołgi jeżdżą po ulicach niszcząc asfalt!

Dzień 10

Skąd miasto stać na tylu policjantów? I czemu aż dwa dni zajęło im dorwanie tego świra? Przynajmniej to już koniec jego przygody, ha! Sam widziałem jak go podziurawili. Durszlak normalnie.

Dzień 12

Trochę wczoraj popiłem z kumplami. Przy budce z hot-dogami spotkałem tego świra – całego i zdrowego! Ci lekarze to jednak są nieźli. Ciekawe jak oni to zrobili?

Dzień 14

Eeechhh… kolejny pościg, ale nuda…

Dzień 15

Ci policjanci to jacyś jeb******* są. Wczorajszy pościg zakończył się na moich oczach. I nie, nie złapali go – wjechał do jakiegoś warsztatu, przemalował wóz i policja pojechała gdzie indziej. No nie wierzę! Zawołałem jednego z gliniarzy, ale mnie olał tłumacząc, że „to przecież nie jest poszukiwany”. Przecież przez przednią szybę widziałem jego mordę!

Dzień 18


Mam dość – jutro wyjeżdżam z tego durnego miasta. Przez trzy godziny policja goniła Świra, by olać go, gdy wszedł do swojego domu. Bardziej beznadziejnej policji nigdy nie widziałem. Dobrze, że jutro już mnie tu nie będzie.

sobota, 8 października 2016

Cech, które NPC powinny nienawidzić u bohaterów RPG

Numer I
Bycie Tym Jedynym

Wyobraźmy sobie taka sytuację – do naszego kraju przybywa osoba z bardzo daleka i nagle okazuje się, że jest ona Wybrańcem, wszechpotężnym pogromcą czegokolwiek.

Ale to nie jest najgorsze. Najgorsze jest, że to Zło pojawia się dziwnym trafem właśnie wtedy, gdy do krainy przybywa Bohater. I jak go tu lubić? Przez niego to wszystko!

Numer II
Molestowanie sprzedawców

„Mam tu sześć milionów sztyletów. Dawaj hajs!” – to musi irytować. Szczególnie sprzedawców  i innych klientów. Przyjdzie taki i zabierze złoto wszystkim handlarzom w całym mieście i jeszcze szuka komu by tu opchnąć te zbędne mu już strzały +1. A ty czekaj na wypłatę, bo akurat żaden kupiec nie ma już kasy a ty nie potrzebujesz Smoczej Zbroi +80. Zresztą – i tak Cię na nią nie stać.

Numer III
Bezkarność

W każdym świecie są równi i równiejsi. Jeśli uczciwie pracujesz, płacisz podatki i raz powinie ci się noga – wsadzą Cię za kraty, gdzie dokonasz żywota.

A Bohater? Skądże – on(a) ma chody u władzy. Zabije 5 osób? Spoko, 5000 złota załatwi sprawę. No, ewentualnie możesz posiedzieć ten miesiąc za kratami na koszt podatników.

Normalnie jak w realnym świecie :D.

Numer IV
„Pracowitość”

Kiedy już jakoś przetrawimy, że Bohater przybył na ten świat w jednym celu - zabicia Wszelkiej Maści Zła – to się na to godzimy. Jeden rodzi się, by być szewcem, inny – by zabijać potwory. Życie.

Ale co robi Bohater? Zabija bandytów (co jeszcze jest ok), zbiera kwiatki, kamyki, wykonuje jakieś zadania typu zabij szczury albo przynieś książkę. No serio – Wielkie Zło panoszy się po świecie (jakby nie było – to jego zadanie!) a ten ćwok łazi po całej krainie i robi bzdety, które (prawie) każdy wioskowy głupek potrafi zrobić.

Co gorsza, ten cały Bohater kradnie pracę uczciwym i ciężko pracującym NPC-om! Przychodzi, zbiera plony i sprzedaje właścicielowi ziemskiemu. A NPC? Do roboty, żeby Bohater znów mógł zebrać, zanieść i otrzymać zapłatę!

Tak samo jest w kopalniach – dziwnym trafem jak Bohater przyjdzie i chwile pokopie to nie da się przez długi czas nic stamtąd wydobyć. To nie może być przypadek!

Numer V
Brak aspiracji

To już jest szczyt wszystkiego – wszechmocny Bohater, najczęściej bogaty, posiadający od groma ziem i innych tego typu rzecz i znany w całej krainie… praktycznie nigdy nie obala panującego władcy! Nawet jeśli ten ostatni jest najgorszym możliwym ciemiężycielem!


I to ma być Bohater? To jakaś popierdółka, a nie Bohater!

sobota, 1 października 2016

Czas MSM-ów cz.3

Jestem już prawie u celu. Jeszcze tylko parę dni. Tylko JA mogę to zrobić. Jestem ostatnią nadzieją ludzkości…

I zakończę to szaleństwo, choćbym miał zginąć.

Widzę ich, obserwuje. Lata grania w gry komputerowe wynaturzyły tych… zwyrodnialców. I pomyśleć, że i JA mogłem być taki, jak oni.

Byłem młodszy. I głupi. A ten piekielny pomiot prawie mnie opętał. Kolorowa grafika, wspaniała muzyka i ta krew. Wszędzie krew. I pornografia… A jęki mordowanych śnią mi się do dzisiaj.

Tak mało brakowało… tak bardzo mało… Ale nie dałem się. Tetris nie dał rady Mnie złamać. Ale zyskałem dzięki niemu przewagę – ta gra RPG pozwoliła mi na częściowe wejście w umysły tych, których dzisiaj nazywamy MSM-ami.

Diagnozowałem kiedyś taki przypadek na polecenie sądu (byłem biegłym spychologiem). Młody chłopak, szesnastoletni, pod wpływem gry Pokemon zabił swojego ojca nożem. Ten zwyrodnialec pewnie jest teraz wśród tych wszystkich morderców. Ale zabił swego ojca, osobę, która nigdy nic mu nie zrobiła. W końcu każdy ojciec ma prawo się napić i uderzyć żonę lub dziecko. Ale syn podnoszący rękę na ojca? Hańba!

Ale jedno musze przyznać – MSM-owie doskonale wyczuwają czy ktoś jest jednym z nich.  Na Moje szczęście myślą, choć jest to określenie mocno na wyrost, że jestem jednym z nich. Widzą we mnie jednego z bohaterów tych ich plugawych gier. Mam nadzieję, że gdy poznają prawdę będzie już dla nich za późno.

Nie mogę patrzeć na te chore istoty z tą ich destrukcyjno-narcystycznym podejściem. Widziałem zagładę cywilizacji. I teraz widzę, jak na jej gruzach budują własną. Pełno tu mrocznych grobowców, nowoczesnych baz, robotów i budynków ze szkła. Co za nekrofile!

Ale już niedługo te brudne, zawszone istoty przestaną dręczyć ten świat. Odnajdę legendarnego Prof. S. Jonalistę. A ON ich zniszczy.

Myśleli, że Prof. S. Jonalista to obelga. HA! Nie znają prawdy. Ale JA znam. To właśnie ON jako pierwszy walczył z tworem piekielnym, jakim była kultura oralna. Mowił o tym bardzo głośno. Ale został wyśmiany. Wkrótce pojawił się nowy wróg – pismo. Prof. S. Jonalista uważał te bazgroły za kult Szatana - napisał o tym mnóstwo ścian, ale nadal był wyśmiewany. Poza pewną grupą. Ci ludzie, prawdziwi mędrcy i jedyne osoby, które znają Prawdę, stworzyli podwaliny pod współczesną spychologię. Byli Mistrzami moich mistrzów.

Szkoda, że ludzkość dała się tak łatwo omamić. I nadal daje się omamić. Ale to już będzie koniec.

I JA tego dopilnuję, z całą skromnością Ostatniego Normalnego Człowieka na Ziemi. Zburzymy te ich piekielne miasta i na ich gruzach zbudujemy nową, lepszą cywilizację, w której SPYCHOLOGIA będzie religią.

Tylko w ten sposób niszczycielski postęp zostanie zatrzymany.


Czas ruszać. Życzcie Mi powodzenia.

sobota, 24 września 2016

Miast z gier, w których nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien mieszkać!

Numer I
Khorinis (Gothic 2 Noc Kruka)

Morza szum, ptaków śpiew… Khorinis brzmi jak idealne miasto…

…by z niego uciec jak najdalej na pierwszej napotkanej łajbie! Serio – mieszkańcy mają do wyboru albo wyjść jedną bramą – gdzie już czekają na nich bandyci i orkowie, albo drugą, gdzie rządzą szczury oraz (ponownie) bandyci i orkowie. W dodatku, o ile nie jest się bogaczem, trzeba mieszkać w jakiś rozpadających się chatach obok kolesia, którego owce robią się coraz grubsze… zupełnie jak jego żona!

Jedyną atrakcją są portowe dziewczyny kanały, w których zabije nas Gildia Złodziei.

Do tego jeden z mieszkańców miasta wystąpił w Trudnych Sprawach:



Jest to też jakaś rozrywka. No, chyba, że ktoś woli słuchać Herolda po drugiej stronie miasta.

Zdecydowanie odradzam!

Numer II
Los Santos (Grand Theft Auto V)

Szybkie samochody, piękne (choć trochę plastikowe) kobiety, gorąco jak w piekle i bezkarna policja – oto obraz Los Santos. Do tego poziom przestępczości wynosi jakiś milion procent (zupełnie jak w Sosnowcu, Radomiu, New Jersey, Detroit) i to generowany jest przez maksymalnie jeden procent mieszkańców.

Jedynym plusem jest służba zdrowia… Tak naprawdę to nie – jeśli przyjadą to istnieje zbyt wysokie prawdopodobieństwo, że i tak nas rozjadą. Albo akurat jeden z przestępców zabierze karetkę.

Numer III
Cytadela (Heroes of Might and Magic III)

W tym zestawieniu nie mogło zabraknąć jednego z najbrzydszych I najbardziej cuchnących miast Erathii. Nie wiem jak ktokolwiek mógłby tam mieszkać – o ile nie jest gnollem, oczywiście.

Pełno tu ważek i hydr, w dodatku nie ma dróg, tylko cuchnące bajoro. Równie dobrze można mieszkać w szambie.

Rozrywki? Mieszkańcy tego miasta nigdy nie słyszeli o czymś takim. Chyba, że urządzają corridę z udziałem Gorgon.

Numer IV
Exodar (World of Warcraft)

Miasto parzystokopytnych „ludzi” z ośmiornicami na twarzach (zwanych Draenei – cóż za beznadziejna nazwa) to kolorowe i pełne fioletowych kryształów miejsce, który frustruje, gdy się do niego wejdzie. Nigdy nie da się niczego tam znaleźć – Portal do Darnassus? Wal się - znajdź sobie! Innkeeper? Wal się - znajdź sobie! Flight master? Wal się - znajdź sobie!!

Dodatkowo nie da się tam latać. A jedyna rozrywką jest wspomniany Portal do Darnassus.

Numer V
New York (The Godfather: The Game)

Nowy Jork na przełomie lat 40 i 50 XX wieku był brudnym miastem pełnym mafiosów. Ciągłe strzelaniny, wybuchy i beznadziejna policja (zupełnie jak polska – ukryj się w domu a przestaną Cię ścigać!) to chleb codzienny mieszkańców NY. Do tego trzeba doliczyć zaledwie kilka modeli samochodów – różnią się od siebie tylko wyglądem i tylko jeden model jest szybszy od innych.

A jak nam już ukradną samochód to możemy sobie odpuścić wzywanie policji – i tak nie przyjedzie.

Dodatkowo lepiej najpierw sprawdzić czy przed naszą ulubiona knajpą/fryzjerem/czymkolwiek stoją ludzie w czarnych garniturach – tylko wówczas istnieje cień szansy, że wówczas wyjdziemy z tego żywi.

Zresztą – kto normalny chciałby się stołować u ludzi w zielonych garniturach??

Numer VI
Dawnstar (Skyrim)

Ostatnim miastem jest Dawnstar – miasto znane z posiadania portu (wow!) i dwóch kopalń (wow!x2) oraz braku murów. Do tego nie ma tam cmentarza – ciała mieszkańców są chyba wrzucane do wody. Jest też bonus bycia mieszkańcem miasta – koszmary nocne! Choć jest to przynajmniej jakaś rozrywka.

Trzeba tez wspomnieć, że zimno jest nieznośne w tym mieście. Na szczęście istnieje możliwość rozgrzania się - gdy zaatakuje smok (chyba, że ma się pecha i zieje zimnem zamiast ogniem)! A robi to ilekroć Dragonborn szybko podróżuje do miasta.



Najgorsze, że nie da rady uciec na południe – droga jest marna i pełna rożnego tałatajstwa, więc nawet nie można spokojnie udać się do ciekawszego miasta regionu – na przykład… hmm… eee?

A co tam – uciekać od razu do Cyrodiil!

A w którym mieście z gier Wy nie chcielibyście mieszkać?


PS. Blog obchodzi swoje trzecie urodziny :D.

sobota, 17 września 2016

(pseudo)Wychowawcze brednie

Ostatnio było nieco przemyśleń, więc dla równowagi czas na odrobinę MSM-ów (kto się cieszy? :D).

Dzisiaj zajmę się analizą artykułu autorstwa Mariusza Gajewskiego „Niebezpieczne gry komputerowe”, który został zamieszczony na łamach czasopisma „Wychowawca” w styczniu 2002 roku.

Gotowi? :)

Świat gier komputerowych to anonimowa rozrywka pełna barw, dźwięków i emocji. Różnią się one stopniem skomplikowania akcji, atrakcyjnością treści czy bogactwem grafiki. Wysoki stopień komplikacji określa wielopoziomowość gry, liczne przeszkody i możliwości ich ominięcia {chyba tylko w platformówkach…}, konieczność układania planów taktycznych. Gry mają bardzo interesującą grafikę {?}, tworzącą plastyczny trójwymiarowy obraz, nie odróżniający się jakością od filmów wideo.

Zaczyna spokojnie Autor i nie bardzo jest się czego czepić. Chwilowo. No, może poza tą „anonimowością” – nie do końca rozumiem o co Autorowi chodziło… I ta wielopoziomowość – chodzi o ilość poziomów (leveli)?

(…) Gry (…) dają duże możliwości zwiększania sprawności psychomotorycznych, być może także rozwoju myślenia strategicznego, istnieją jednak również dowody na wzrost przemocy wśród dzieci korzystających z gier o charakterze agresywnym.

Już się powoli Autor rozkręca, ale zobaczycie co będzie dalej :). Bo przecież fakt, że nie ma jednoznacznych dowodów (co Autor zauważa zdanie wcześniej), nie oznacza, że nie można gry pognębić, nie?

Większość gier {to znaczy ile?} jest konstruowana w oparciu o scenariusze pełne przemocy, obecne w świecie {??}.

Uwielbiam uogólnienia, nie ma nic lepszego w artykułach naukowych – „większość psychologów i pedagogów nie nadaje się do wykonywania swojego zawodu” – czyż to nie to samo?

Nie wiem też o co chodzi z tą „obecnością w świecie”. Ktoś ma jakiś pomysł?

Do Polski pierwsze gry komputerowe dotarły pod koniec lat osiemdziesiątych (…).

Od razu widać jaki Autor ma poziom wiedzy o opisywanym przez siebie temacie. Dla informacji – pierwsza polska gra komputerowa – „Marienbad” – powstała w 1962 roku. Więc jednak wcześniej dotarły. Tylko Autor o tym nie wie, albo zapomniał, bo to by nie pasowało do tezy.

(…) Co jakiś czas media informują opinię publiczną o tragicznych skutkach zbytniej fascynacji grami komputerowymi.

Przecież nie mogli jeszcze informować o pewnej poetce, a trochę już nudne byłoby pisanie o pewnym austriackim malarzu…

Pewnego dnia młody chłopiec w zadziwiająco okrutny sposób zamordował swojego kolegę – poinformowały media. Bez powodu, ot tak, po prostu. Młody zabójca podczas przesłuchania nie wyrażał żadnej skruchy. Zapytany, dlaczego zabił, odpowiedział: „Bo chciałem zrobić tak, jak w grze Mortal Kombat.”

Czyli co? Najpierw go stłukł a potem wrzucił w wielki wentylator? Albo wyrwał kręgosłup? Swoją drogą, co oczywiście nie jest żadnym zaskoczeniem, nigdzie w Sieci nie znalazłem informacji o takim zdarzeniu. Poza innymi stronami, gdzie inni autorzy powołoją się na niniejszy tekst, oczywiście. Co mnie nie dziwi, Autor nie podał też żadnego źródła, więc równie dobrze mogło się owo zdarzenie narodzić w jego głowie. Za to plus za poprawne podanie nazwy, przynajmniej tyle.

Dzieci wychowane na grach komputerowych {Na grach komputerowych, tak zostałem wychowany ♫♫} są narażone na wypaczenie podstawowych wartości moralnych, pomieszania tego, co dobre z tym, co złe (…) (dobrem jest wszystko to, co powoduje skuteczny efekt, nawet morderstwo, rzucenie magicznego przekleństwa) (…).

Okeeej… Gram od dziewiątego roku życia i jedyne co zauważyłem to niechęć do chodzenia na imprezy. Czy coś strasznie ze mną nie tak ? :(

(Młody człowiek – dop. MY) Wpada w wtedy w wir świata bez większych zasad, bez wytchnienia i zastanowienia angażuje się w nierzeczywisty świat gry komputerowej (po śmierci na komputerowym ekranie zawsze jest możliwość skorzystania z kolejnego życia lub bohatera).

A o wczytaniu zapisanego stanu gry Autor nie słyszał? Bo gdzie w takim np. Gothicu jest „drugie życie” albo „kolejny bohater”?

I tak niemoralność, pogarda dla drugiego człowieka, prawo silniejszego stopniowo wpisują się w normy świata, w którym żyją młodzi ludzie.

Czy Autor wciąż pisze o grach? Interesujące, bo znowu wychodzi na to, że przed elektroniczną rozrywką nie było znęcania się nad słabszymi (prawo silniejszego) ani wojen… (zob. MSS)

Dalej Autor zajął się grą „Carmageddon”. Oto efekty:

(W drugiej części – dop. MY) Spotęgowano agresję i przemoc. Jest to gra o zabijaniu przechodniów, ich prześladowaniu {?} na otwartej przestrzeni i w wąskich uliczkach, w domach towarowych i na parkingach. Gracz dostaje punkty za mordowanie przechodniów. (…) Zabijanie ma bawić i śmieszyć.

Niby jest ok., ale ile jest takich gier? Bardzo mało. „Carmageddon” jest bardzo dobrym przykładem, ale to tak, jakby całą kinematografię oceniać na podstawie „Piły”. Niby można, ale czy to ma sens?

Dalej Autor pisze w podobnym tonie o „Postalu” i „Bloodzie”, więc to pominę.

Teraz będzie nieco o RPG-ach:

(…) Gry RPG tworzą świat o tak wysokim stopniu realności, że odnotowano akty samobójstw i morderstw powodowanych faktem nieumiejętności rozdzielenia rzeczywistości świata od fikcji toczącej się gry.


Przykłady? Phi.. Dalej jest o zabójcach od D&D, więc chyba to jest koronny dowód dla Autora. W takim razie ja jestem Bezimiennym Inkwizytorem, Smoczym Dziecięciem (już napisanie tego „tytułu” budzi trwogę!) Mrocznym Mesjaszem, Łowcą, Magiem, Druidem, Szamanem (od niedawna też Łowcą Demonów)… z Rivii (przy okazji – w komentarzach pochwalcie się swoimi „tytułami” :D). A jak ktoś nie umie odróżnić fikcji od rzeczywistości to powinien być diagnozowany przez psychologów. Choć istnieje obawa, że wówczas kogoś zabije :).

Według przeprowadzonych badań dzieci często bawiące się grami „agresywnymi” są bardziej napięte emocjonalnie, napastliwe, wulgarne {o kur…ka wodna!}, obojętne na dobro. Takie granie „na niby”, gdzie niszczy się, zabija, torturuje, jest bardzo niebezpieczne, prowadzi do zachowań aspołecznych, a często psychopatycznych.

Nie no, ładnie Autor wrzucił paręset milionów ludzi (i bardzo dużo gier) do jednego wora. W dodatku tylko dwoma zdaniami! WOW!

Wielu młodych komputerowców zatraciło w sobie takie cechy jak: „czułość, cierpliwość {chyba Autor nigdy nie czekał aż mu się coś zainstaluje/wczyta…}, delikatność, troska o drugiego człowieka, szacunek wobec życia i śmierci. Wychowani są przecież przez komputer, który nie zna takich pojęć.

Bo jest maszyną? Zresztą, zna – żadnego z tych wyrazów mi nie podkreślił mój Word 2003, więc na 100% je zna ;). Dodatkowo – skoro komputer wychowuje, to co robią rodzice, a? Czemu Autor (zresztą nie tylko ten) o nich milczy?

Wirtualna rzeczywistość oferuje im przynajmniej kilka „żyć” {dajcie coś ciężkiego}, siłę, krew i emocje.

Tia, szczególnie takie gry jak FIFA, Need for Speed, Rollercoaster Tycoon…

Prawo silniejszego staje się jedynym prawem i normą.

Już o tym pisałem, nie będę się powtarzać.

Świat magii i okultyzmu pozwala kultywować autoreligie {czyli modlenie się do samochodów?}, tajemne misteria {czy to nie jest masło maślane?}, a poprzez to obcować z pewną formą „wirtualnego sacrum”!

Jeśli dobrze rozumiem, fakt istnienia Innosa w Gothicach oznacza, że ktoś będzie w niego wierzył i go wyznawał? No, skoro istnieje Jediizm to cóż… popaprańców wszędzie pełno :P.

Rodzice {hura! Jednak te mistyczno-tajemne istoty istnieją!} winni uświadomić sobie, że zbyt długie i częste niekontrolowane kontakty z komputerem mogą grozić uzależnieniem charakteryzującym się następującymi objawami: dzieco symuluje naukę i pod pozorem, że musi się czegoś nauczyć, bawi się komputerem; unika typowych zabaw z rówieśnikami {np. w wojnę, komandosów, zbijaka (traf jak najwięcej kolegów/koleżanek i wygraj mecz dla swojej drużyny! To dopiero zło!) – wpisujcie inne ZŁE zabawy :P!}, wybiera tylko tych, którzy mają komputer i z którymi może o tym porozmawiać.

Hmm… „- Mam komputer. – Super, kumplu. Porozmawiajmy o tym.” Swoją drogą - co złego jest w szukaniu znajomych o takich samych zainteresowaniach? Czy fakt, że osoby, które uwielbiają np. piłkę nożną, trzymają się razem jest złe? Tyle pytań a odpowiedzi nie ma…

(…) I tak przyszło nam żyć w czasach, kiedy kilkunastoletnie dzieci chcąc poszukać wiadomości na jakiś temat, nie czują już potrzeby pytania rodziców, bowiem siadają do komputera i łączą się z Internetem. (…)

To się nazywa postęp. Zresztą – czym się różni zajrzenie do słownika lub encyklopedii od sprawdzenia w Internecie? Rodzice też nie muszą wiedzieć wszystkiego o wszystkim. Aż przypomniał mi się stary dowcip (żarty znalezione w Sieci na moim blogu – tego jeszcze nie było :P):

Jasiu pyta się ojca:
- Tato, ile kilometrów ma Nil?
- Nie wiem.
- A kto to był Jan Henryk Dąbrowski?
- Nie wiem.
- A stolicą jakiego państwa jest Madryt?
- Jasiu, nie męcz tatusia - prosi matka.
- Nie stresuj dziecka, kochanie. Jak się nie będzie pytał, to niczego się nie dowie.

Na koniec jeszcze notka o Autorze:

Pedagog, autor publikacji dotyczących zagrożeń młodzieży ze strony sekt i grup psychomanipulacyjnych.

Nie ma jak właściwy człowiek na właściwym miejscu :).


Do zobaczenia za tydzień :).

sobota, 10 września 2016

Legiunia!

Nareszcie, stało się. Nie wiem co z tego wyjdzie, ale miliony ludzi czekali na to od długiego czasu. W tym i ja. Napięcie sięgało zenitu, ale udało się. Już jest.

Nowy dodatek – Legion – wyszedł całkiem niedawno i, przyznam, gdy Blizzard go zapowiedział byłem mocno sceptyczny (o czym kiedyś wspominałem), szczególnie ze względu na broń artefaktyczną. Nadal się obawiam, że to zepsują…

…ale potem przyszedł pre-Legion patch i, choć pełen obaw, wróciłem chwilowo do Azeroth. I mi się spodobało! Atak Płonącego Legionu na świat i związane z tym aktywności przypadły mi do gustu tak mocno, że zrobiłem je na dwóch postaciach. Oraz jedną zdobyłem 100 poziom.

Kiedy wyszedł pełnoprawny Legion nie mogłem pograć w dniu launchu, ale nie żałuję (kolejka na Silvermoon wciąż jest bardzo długa, a co musiało dziać się wtedy? :D). Jednakże, kiedy już mi się udało, bardzo szybko (aż zbyt szybko, szczerze pisząc) zdobyłem 110 poziom. Póki co tylko moim mainem – BM Hunterem Markusem (w kolejce stoi jeszcze Szaman i Magini, ale to „kiedyś” :P). I choć muszę przyznać, że ziemie Broken Isles są mocno zróżnicowane to questy praktycznie robią się same. Serio, te 10 poziomów przeszło niewiadomo kiedy.

Zawiódł mnie, niestety, mój Class Hole [skreślić] Class Order Hall, czyli Trueshot Lodge. Widziałem też paladyńskie Sanctum of Light i podoba mi się dużo bardziej. Ma swój klimacik, nie to, co kawałek lasu wśród gór…

Przy okazji przyznam, że choć bardzo nie lubię „aplikacji towarzyszących” (po beznadziejnej do Assassin’s Creed Unity) to Blizzardowski Companion App pozytywnie mnie zaskoczył. Przynajmniej nie musze już włączać całego kompa, by wysłać misje. A z telefonu i tak korzystam, więc nie ma problemu.

Jest jednak dla mnie jeszcze zbyt wcześnie, by wystawiać ocenę WoW Legion. Jest z całą pewnością lepszym dodatkiem niż Miss of Pandaria i Warlords of Draenor, ale nie jest idealnie.


A Wy – gracie? Jeśli tak, to co sądzicie?

sobota, 3 września 2016

Pokemon Paszoł!

Pierwszy po wakacjach wpis zacznę od tematu, który przez cały okres laby przewijał się przez media branżowe i mainstreamowe – Pokemon GO!.

Mam wrażenie, że nieco wyolbrzymiono sukces tej gry. Fakt, idąc przez miasta, w którym spędzałem wakacje widziałem tłumy nastolatków i osób w moim wieku z nosami w telefonach szukających Pikachu, Abry czy innego Charmandera, ale mam wrażenie, że to czasowa moda.

Potwierdza to tekst, który niedawno czytałem (wybaczcie, nie pamiętam gdzie), że graczy coraz bardziej ubywa. W sumie nic dziwnego – czas odpoczynku minął, a nabijanie kilometrów na jajkach (z których może wykluć się kot… to znaczy Meowth, co jest fenomenem w biologii) nie działa w autobusach komunikacji miejskiej ani w samochodach.

Skąd to wiem? Bo sam grałem, z dziennikarskiej ciekawości. Przy okazji przekonałem się, że obok mojego domu jest Gym – na tyle daleko, by dzieciarnia nie wystawała mi pod oknami. Ja jednak za cel postawiłem sobie złapać ich jak najwięcej, by wypełnić Pokedex (obecnie mam ich 44…), szczególnie, gdy zobaczyłem jak silni są przeciwnicy w Gymie (stan na moment pisania tego tekstu, czyli piątkowe popołudnie 02.09.2016 – Pidget CP 866, Flareon CP 1078, Vaporeon CP 1395, gdy mój najsilniejszy Pokemon to Pidgeot CP 655).

Jednakże, tak sobie pomyślałem, gdy podczas gruntownego sprzątania w pokoju znalazłem swoje „Tazosy” – motyla noga, to przecież aplikacja dla osób takich, jak ja, czyli tych, którzy przeżyli fenomen Pokemonów jeszcze w dzieciństwie, żyliśmy nimi itd. Ba, złapałem się nawet na tym, że po obrysie potrafiłem rozpoznać co to za Pokemon (kłania się Pan od tych wpisów. Może lepiej, że tego nie dożył?).

Choć współczesna forma zbierania Pokemonów wydaje się o wiele lepsza – zamiast żreć chipsy trzeba chodzić. Szkoda tylko, że aplikacja nie zalicza mi poprawnie kilometrów :/.


Cóż mogę powiedzieć na zakończenie? Chyba pójdę po prostu się przejść, dla zdrowia :).

A Wy - graliście? :)

sobota, 2 lipca 2016

Głupota na wakacje

W ostatnim przed wakacjami wpisie postanowiłem zająć się dwoma niezbyt długimi artykułami zamieszonymi na stronie „Edukacji medialnej”.

Wszystkie cytaty są kopiowane – żadnej ingerencji z mojej strony (poza formatowaniem :D). Gotowi?

Na rozgrzewkę - Maria Braun-Gałkowska „Gry komputerowe apsychika dziecka” datowany na listopad 2008 roku:

Oddziaływanie telewizji na psychikę dzieci jest ostatnio przedmiotem licznych konferencji, wypowiedzi specjalistów i publikacji prasowych. Pewne, choć niewystarczające, próby działania podejmuje w tej sprawie także Krajowa Rada ds. Radiofonii i Telewizji. Jednocześnie problem oddziaływania gier komputerowych jest jeszcze prawie nieznany, a ich treść, rozpowszechnianie, reklamowanie i tym podobne zagadnienia stanowią ziemię niczyją. Jak się wydaje, żadna instytucja nie czuje się kompetentna do kierowania tymi sprawami ani odpowiedzialna za to, co się w tym zakresie dzieje, a w każdym razie żadne takie działanie jest widoczne.

Ten fragment niby nie jest głupi, ale w 2008 roku PEGI istniało już w Polsce (choć dopiero od 2009 oficjalnie). Ale o tym przecież nie warto pisać (powtórzę się, ale MSS ;)).

Literatura, a także wizyta w dowolnym punkcie sprzedaży gier pokazują, że treścią około 95% gier jest agresja.

No, skoro jest literatura to chyba problem jest już „znany”. Tylko biorą się za niego partacze ;). Wątpię też, by było to 95% - w każdym razie nie aż tyle.

Zabawa polega na walce z różnymi istotami - ludźmi, zwierzętami lub ze stworzeniami fantastycznymi. Do walki używa się rozmaitego typu uzbrojenia: dzid, rewolwerów, pił tarczowych, maczug, broni laserowej. Gry są tak skonstruowane, że w polu widzenia uczestnika znajdują się przeciwnicy, a także jego ręka z bronią, np. rewolwerem, widłami. W zależności od możliwości technicznych sprzętu i rodzaju gry, animacja jest zróżnicowana - od prostej, jak w filmach rysunkowych, do realistycznej z udziałem aktorów włącznie. W takim przypadku możliwe jest włączenie różnorodnych dodatkowych opcji, na przykład pozwalających na ponowne obejrzenie zabitego przeciwnika z różnych punktów widzenia, spojrzenie mu w oczy, podeptanie zwłok nogami i zostawienie krwawych śladów przy odchodzeniu od ofiary. Seans uzupełnia odpowiednio dobrany dźwięk: muzyka, krzyki, jęki, odgłosy wybuchów itp.

Ten seans mnie trochę rozbawił, nie wiem jak Was ;). Te dodatkowe opcje też są ciekawe, bo nigdy nie widziałem takich opcji – co najwyżej możliwość wyłączenia gore. Ale teza > fakty :D.

W kształtowaniu zachowań dziecka, prócz podawania wzorów i ich naśladowania, duże znaczenie ma trening, czyli powtarzanie samodzielnie wykonywanych zachowań. Na skutek wielokrotnego powtarzania jakiejś czynności staje się ona łatwiejsza, jest wykonywana bardziej sprawnie, niemal automatycznie. Przy korzystaniu z telewizji, trening ogranicza się do wielokrotnego oglądania podobnych obrazów. W grach komputerowych gracz sam dokonuje czynów agresji. Mimo że jest to agresja symulowana, a nie dokonywana w rzeczywistości, gracz oswaja się z nią i nabiera w niej wprawy. Żeby grać i wygrywać, musi się identyfikować z agresorem, czyli osobą dokonującą czynów przemocy.

Dobra, to ile powinienem mieć trupów na koncie, jeśli gram od 1999 roku, a jedną z moich  pierwszych gier był Soldier of Fortune (demo)? Miliard wystarczy, droga Autorko? J

Wielokrotnie też zarządzałem całymi imperiami – czy to oznacza, że moje zdolności przywódcze są wysokie? Przecież trenowałem tyle w Tropico i Total Warach…

Przemoc przejawiana w grach nie jest karana, ale przeciwnie - nagradzana punktami, poczuciem sukcesu. Często jest usprawiedliwiana tym, że walka toczy się w "słusznej sprawie", chociaż są i takie gry, w których uczestnik może wybierać, czy będzie walczyć po stronie dobra, czy zła. W tym ostatnim przypadku musi dochodzić do identyfikacji ze "złymi mocami".

Punkty… Grrr! Reszta tego fragmentu była już wałkowana w innych postach, ale zastanawia mnie ostatnie zdanie. Czy to, że Gothic 3 przeszedłem kiedyś dla orków (kto mnie właśnie znienawidził – przyznać się? :D) oznacza, że się z nimi identyfikuję? Hmm…

Ponieważ jak dotąd nie było w Polsce badań nad skutkami oddziaływania gier komputerowych na psychikę dzieci, ich przeprowadzenie było szczególnie ważne. Poniżej przedstawię pokrótce wyniki badań na ten temat, które przeprowadziłam wraz z zespołem współpracowników. Badania te nie odpowiadają, oczywiście, na wszystkie nasuwające się - w związku z omawianym problemem - pytania, jednak ich rezultaty potwierdzają jego znaczenie.

Czyżby Autorka nie czytała książek Iwony Ulfik-Jaworskiej? Interesujące, zważywszy, że była współautorką jednej z nich.

Celem badań było stwierdzenie, czy dzieci korzystające z "agresywnych" gier komputerowych, różnią się - w stosunku do dzieci takich gier nie używających - pod względem agresywności i wrażliwości moralnej.

Teraz się wszyscy skupmy – czas na rzetelne badania naukowe J. Najpierw krótko o samym badaniu:

Przypuszczaliśmy, że ponieważ stwierdzono już wpływ oglądania obrazów agresji w telewizji na wzrost agresywności dzieci, to podobny będzie wpływ takich scen oglądanych w grze komputerowej. Ponieważ jednak korzystające z gier komputerowych dziecko jest nie tylko widzem, ale i sprawcą oglądanej przemocy, więc częste powtarzanie tego zachowania będzie nie tylko wpływać na wzrost jego agresywności, ale także obniżać jego wrażliwość moralną, czyli uwrażliwienie na dobro i zło.
Badaniami objęto chłopców (ponieważ częściej niż dziewczynki zajmują się grami) w wieku 12-15 lat. Zbadano dwie grupy: pierwsza - "komputerowa" - składała się z chłopców zajmujących się grami komputerowymi o agresywnej treści co najmniej przez 10 godzin w tygodniu, druga - "niekomputerowa" - obejmowała chłopców nie mających w domu komputera i nie grających w gry.
Grupy do badań wyodrębniono za pomocą specjalnie skonstruowanego wywiadu, a badania przeprowadzono z użyciem testów psychologicznych. Wyniki badań wykazały, że rezultaty uzyskane przez chłopców z porównywanych grup we wszystkich użytych metodach różniły się między sobą w sposób statystycznie istotny.

Przydałyby się jakieś werble – o są :D:



Chłopcy "komputerowi" okazali się bardziej agresywni i dotyczyło to zarówno wyniku ogólnego, jak i wszystkich wskaźników testu, a mianowicie: napastliwości fizycznej i słownej oraz napastliwości pośredniej, negatywizmu, podejrzliwości, wrażliwości i drażliwości. Charakteryzowali się też większym napięciem emocjonalnym i mniejszym uwrażliwieniem na dobro i zło. Można więc powiedzieć, że dzieci poświęcające dużo czasu na "agresywne" gry komputerowe cechują się większą agresywnością, natomiast ich wrażliwość moralna jest niższa.

Chyba nie spodziewaliście się szczegółowych wyników – pfff… Amatorzy z was, nie znacie się na badaniach naukowych. Tak wyglądają prawdziwe badania, a nie tam jakieś procenty czy konkretne przykłady obu stron. A podawanie takich bzdetów jak ilość badanych, miejsce i czas przeprowadzania badań itp. jest dla mięczaków i amatorów.

Odnośnie samych wyników chyba nie ma zaskoczenia, nie?

Przez wrażliwość moralną rozumie się zdolność do reagowania na przejawy dobra i zła w konkretnych sytuacjach, dostrzeganie dobra i zła oraz umiejętności oceniania zachowań z moralnego punktu widzenia. Istnieją różne stopnie wrażliwości moralnej. Prawdopodobnie wielokrotne dokonywanie czynów agresywnych bez poczucia winy za nie - gdyż wykonywane są na niby - powoduje zatarcie granic między dobrem a złem i przez to zmniejszenie wrażliwości moralnej.

Ach, no tak. Przecież wszyscy wiedzą, że gry są winne całemu złu świata – przed nimi nie było wojen, bójek ani innych takich plugastw. Patrz MSS :D.

Czas na drugi artykuł – „Wojna o dusze” autorstwa Przemysława Pucha z 2010 roku.

Przemysł gier komputerowych przełamuje kolejne tabu. Ociekające krwią produkcje już spowszedniały. Przyszedł więc czas na szokowanie scenariuszem.

Zaczyna Autor w stylu Hitchcocka.

W ostatnich latach nastąpił nieprawdopodobny rozwój przemysłu gier wideo. Dzięki doskonałym technicznie platformom trzeciej generacji, odtwarzającym rzeczywistość tak wiernie jak telewizja, kilkaset milionów osób na całym świecie oddaje się codziennie wędrówkom po wirtualnych zaświatach.

Za… zaświatach? Erm…

Nie jest to jednak niewinna rozrywka. Gra toczy się o duszę gracza. Niemające żadnych zahamowań koncerny odkryły, że mogą dobrze zarobić na promowaniu zła. Szybko i łatwo angażuje ono bowiem emocje gracza, a bez nich żadna produkcja odnieść sukcesu nie może. Samo epatowanie przemocą już jednak nieco spowszedniało. Teraz terenem walki stał się scenariusz, którego zadaniem jest uczenie gracza „prawdziwej”, stojącej w sprzeczności z oficjalnie głoszoną, historii świata. Społeczne konsekwencje obu procederów są coraz bardziej opłakane. Co chwilę opinia publiczna poruszana jest przypadkami ataku młodych ludzi na szkoły czy zadawaniem śmierci najbliższym.

A co ma działanie zwyrodnialców do scenariuszy? I co z filmami, serialami i książkami, w których już od dawna pokazuje się alternatywną rzeczywistość?

Odnośnie ostatniego zdania – opinia publiczna jest sztucznie poruszana historyjkami jak to morderca grał w gry i zaczął zabijać. Wszystkie inne kwestie są z góry pomijane (vide Erfurt). Autor dołącza do tego „zacnego grona”, które całe zło widzi tylko w grach, świadomie przemilczając inne, o wiele ważniejsze, kwestie (np. brak wychowania, problemy psychiczne itp.)

W toku śledztwa okazuje się często, że sprawca był namiętnym fanem sieciowych „strzelanek” i próbował sprawdzić w realu, czy prawdziwa rzeczywistość jest równie „ciekawa” jak ta wirtualna. Całkiem niedawno francuska opinia publiczna zbulwersowana została informacją o ataku, jakiego dokonał 20-letni Francuz Julien Barreaux. Nie mógł znieść porażki w internetowej grze „Counter-Strike”. Wytropił i zaatakował nożem swojego wirtualnego przeciwnika. Ofiara cudem przeżyła. Ostrze noża tylko o kilka centymetrów ominęło serce. Konsekwencje duchowe są równie opłakane. – Trudno nie zauważyć, że gry mogą mieć ogromny udział w postępującej, szczególnie na zachodzie Europy, laicyzacji – uważa ks. Radosław Broniek z Dominikańskiego Centrum Informacji o Sektach. Warto dodać, że wiele tego typu produkcji ociera się o satanizm.

To już nawet nie jest głupota… Brakuje mi słów, by obwiniać gry za laicyzację Europy. Co będzie kolejne? Gdzie dowody?

(…) Gry to w dużej części wysokobudżetowe symulatory dewiacyjnych lub przynajmniej dwuznacznych moralnie zachowań, dzięki którym gracz może się wcielić w seryjnego mordercę – mściciela, ćwiartującego „z lubością” zwłoki swoich przeciwników („Hitman”, „Kane&Lynch”), czy rosyjskiego bandziora niepotrafiącego nic poza zabijaniem i kradzieżą („Grand Theft Auto 4”).

O, to gry dzielą się tylko na dwa gatunki od dzisiaj :D. Myślę też, że nazwanie Niko Bellica Rosjaninem jest rasizmem – przecież jest Serbem. Ciekawe czy Autor byłby zadowolono, gdybym go nazwał np. Ukraińcem czy Czechem (bez urazy). Bo czemu nie?

Nie jestem pewny K&L, ale gdzie w Hitmanie dało się ćwiartować zwłoki? Czyżby Autor dotarł do jakiejś ukrytej lokacji, nieznanej graczom?

Przed kolejnym fragmentem chciałbym pozdrowić Drangira – pamiętasz naszą kłótnię w komentarzach o AC II? :D Jeśli ktoś nie wie, to tu jest link .

W najnowszej produkcji paryskiego studia Ubisoft {paryskiego? Czy raczej francuskiego? Niby niewielka różnica, ale jednak. Pomijam już, że tu akurat chodzi o kanadyjską filię…} głównym celem gracza jest zamordowanie papieża. Cała opowieść rozgrywa się w czasach renesansu. Realia epoki zostały oddane z niezwykłą, graniczącą z perfekcjonizmem, starannością. Po kilkudziesięciu minutach pozostawania w tym otoczeniu gracz odczuwa je wszystkimi zmysłami. Zapomina, gdzie jest naprawdę i wchodzi w materię „elektronicznej rzeczywistości”, chłonąc przy okazji, jak sucha gąbka wodę, scenariusz.

To źle? Czy Autor ogląda tylko filmy, w których nie da się wyczuć klimatu?

A ten, mimo zapewnień producenta, że gra została stworzona przez „wielokulturowy zespół wyznający różne wierzenia i religie”, jest czystej wody antychrześcijańskim manifestem. Opiera się na kilku elementach historycznej prawdy, całym szeregu półprawd oraz setkach megabajtów prymitywnych uproszczeń skierowanych przeciwko Kościołowi. Osobą, w którą wciela się grający, jest niejaki Ezio Auditore Da Firenze {„da” jest określeniem miejsca urodzenia (por. Zbyszko z Bogdańca), nie częścią nazwiska! Powinien być pisany małą literą!}. Jest on członkiem, istniejącej w historii naprawdę, tajemniczej sekty Asasynów, wyznającej zasadę „cel uświęca środki”. Przez całą „elektroniczną opowieść”, obliczaną na ok. 20–22 godziny, toczy on zaciętą walkę przeciwko zakonowi templariuszy, eliminując kolejnych jego przedstawicieli, oskarżanych o całe zło, jakie ma miejsce w świecie. Wreszcie dociera do samego papieża Aleksandra VI, Rodriga de Borgii. Ostatnim zadaniem bohatera jest zabicie tego najwyższego dostojnika Kościoła katolickiego w scenerii doskonale zrekonstruowanej Bazyliki św. Piotra.

Nie wiem czy Autor zna historię, ale Aleksander VI nie był przykładem cnót papieskich. Liczne romanse, bękarty i morderstwa (głównie polityczne) oraz kupienie sobie głosów kardynalskich. Ale jeśli Autor lubi takie postaci, to czas beatyfikować papieża Stefana VI ;).

Dodatkowo – Zakon Templariuszy jest różnie przedstawiany w rozmaitych fikcjach. Czemu w grach ma być inaczej? Ubisoft zwyczajnie bazuje na rozmaitych teoriach spiskowych. Autorowi polecam zagrać najpierw w część pierwszą – może wówczas zrozumie scenariusz?

Jeszcze jedno – Autor podejrzanie dobrze zna treść gry. Czyżby był jak ci rozmaici panowie, którzy katują się pornosami? Podziękujmy temu Panu za poświęcenie w komentarzach :).

Dalej jest o MW2, ale się nie wypowiem, bo nie znam gry – jak przeczytacie to dajcie znać :).

Częściową winę za pozostawienie obszaru gier wideo w rękach osób pozbawionych skrupułów i wyczucia moralnego ponoszą same środowiska chrześcijańskie. Nie znalazło się bowiem dotąd zbyt wielu twórców przyznających się do takiej inspiracji, którzy stworzyliby grę wideo angażującą emocje na podobnym poziomie, ale niestojącą przeciwko nakazom Ewangelii. Nie musiałaby to koniecznie być opowieść traktująca bezpośrednio o epizodach z Pisma Świętego. Wystarczyłoby stworzenie historii, w której dobro jest nagradzane, a zło – ostatecznie przegrywa.

Chwila, chwila! Czyżby pokonanie Diabła w Diablo było… ach, zły przykład. Może Catechumen (polecam obejrzenie filmu Youtubera NRGeeka o tej grze)?

Ok, to może niech Autor napisze na czym miałaby polegać porażka zła? Może ktoś z Was ma jakiś pomysł i przedstawi go w komentarzu? J

Mój pomysł (wymyślony „na szybko”): gracz kieruje Dobrą Dziewczynką. Jej siostra jest Zła. Zadaniem gracza jest opluć większą ilość osób. W nagrodę za to matka łoi skórę tej Złej.


Kończąc, życzę Wam gorących i udanych wakacji AD 2016! Do zobaczenia we wrześniu :D.

Za wcześnie?

 Znacie już moje zdanie o starych grach wydanych w „wersji HD” . Ostatnio jednak naszła mnie inna myśl – a co z grami „early access”? Czy na...